sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział II

Sanne
W nieznajomym facecie jest coś dziwnie znajomego...boleśnie znajomego. Czuję się jakbym patrzyła na mojego tatę. Osobę, która nie żyje. Czy już zawsze tak będzie, że gdziekolwiek bym nie spojrzała napotkam ciepłe spojrzenie matki lub też usłyszę gdzieś w tłumie śmiech taty? Spycham pojawiające się uczucie na dno mojej duszy. Muszę być silna te oznaki strachu, bezsilności, smutku ukazują świat moją słabość, a dobry aktor nigdy nie pokaże widowni niechcianych uczuć. Całe życie jest spektaklem wszystko zależy od tego jak go zagramy. Czasem los wyznacza nam zadanie ponad nasze siły wtedy polegamy i nikt już nigdy nie usłyszy o naszych wzlotach, wszyscy oceniać nas będę po upadkach. Moja duma nie pozwoli mi upaść, ale nie jestem sama. Nasza dwójka gra razem, jeden spektakl, dwóch aktorów, zakłady o to kto pierwszy polegnie... A ja nie zamierzam przysparzać kłopotów, lecz je rozwiązywać. Nieświadoma otaczającego mnie świata podążam za Collinsem gdy mężczyzna zatrzymuje się przy samochodzie, mimo iż nie był to gwałtowny ruch, upadam na ziemię choć bardziej pasowało by tu określenie lodowisko. Ląduje na lodowatym lodzie, a torba wypada mi z rąk. No świetnie... Słyszę gromki śmiech Collinsa sama uśmiecham się lekko jednak zaraz krzywię się. Od wypadku minęły już dwa miesiące, wielu uznaje, że to wystarcza aby uporać się z żałobą, jednak ja wiem jak jest na prawdę. Ten ból nie przemija, a każda oznaka radości wbija się w moje serce niczym tępy nóż w ciało zwierzyny gdyż uznaję ją za zdradę pamięci rodziców. Ja żyję oni nie. Prosta logika, a tak skomplikowana. Ja mam prawo czerpać radość z życia, im już zabroniono. Gdzie tu sprawiedliwość? Życie jest pełne łapówek, niesprawiedliwości, okrucieństwa, w nim nie ma miejsca na coś tak prozaicznego jak dobro. Być może ja uczynię swoje choćby minimalnie lepszym jeśli na zawsze śmierć bliskich będzie ze mną. Przynajmniej taką mam nadzieję. Z wahaniem przyjmuję pomocną dłoń mężczyzny i staję na nogi. Otrzepuję się z drobinek śniegu i zabieram bagaż z ziemi. Widzę Nicka nadal kroczącego z nami, ale nie śpieszącego się zachowuje wyraźny dystans. Widocznie nie przyjmuje do wiadomości naszej obecności. Mojej obecności, a to boli.
-Nick!-wołam
Odrywa wzrok od ziemi i odszukuje mnie. Macham do niego zachęcająco,a on nieco przyśpiesza kroku widząc, że na niego czekamy. Collins otwiera bagażnik, a następnie ja wkładam do niego swoją walizkę. Po chwili dochodzi do nas Nick, mężczyzna patrzy na niego lekko zmieszany nie wiedząc co robić. Nie oczekuję tego aż ktoś przerwie krepującą ciszę po prostu wsiadam do srebrnego jeepa Collinsa, a zatrzaskujące się drzwi wywołują skuteczny hałas i przywołuje resztę do porządku. Kręcę się niespokojnie na siedzeniu, nie czuję się tu komfortowo coś sprawia, iż zaczynam obawiać się miejsca, do którego jedziemy. Widzę na brzegach foteli wyrwy jakby ktoś wpuścił tu dzikie zwierze. Brat dosiada się do mnie i od razu wbija wzrok w krajobraz za oknem. Collins puszcza muzykę i ruszamy. Automatycznie paznokciami wybijam rytm i przymykam oczy wolałabym zapomnieć gdzie jesteśmy, móc wymazać z pamięci wszystko co się stało.
Nicolas
Jesteśmy w samochodzie jakiegoś obcego faceta na końcu świata. Czy ja mam paranoję i tylko mnie wydaje się, że coś tu jest bardzo nie tak? Sann jak gdyby nigdy nic siedzi i słucha muzyki, a mnie już nie mal można uznać za chorego psychicznie. Super. Wjeżdżamy do miasteczka, życie tu płynie spokojnie ale co się dziwić jest trzynasta godzina podczas, której każdy w Miami jest w pracy lub szkole. Ale to nie jest Miami... To Alaska, i tu muszę dopiero nauczyć się żyć. Poprawka musimy, w końcu nie jestem sam, mam siostrę i chyba pora żebym wreszcie przestał się od niej izolować. Chyba... W końcu mój ból może ją przygnieść. Skoro sobie poradziła to czemu miałbym ją wciągać w to z powrotem. Nie, to zły pomysł najpierw sam muszę poradzić sobie z burzą uczuć w która mnie rozrywa od środka. Nie pozwolę tej niszczycielskiej sile skrzywdzić kogokolwiek poza mną. W szczególności własnej siostry.
~~
Sorry że tyle czekaliście ale Londyn i potem nie chciało mi się przepisywać niczego z notatnika xd :)


2 komentarze:

  1. Dzieje się! Okropnie dużo się dzieje!
    Ale ty zajebiście piszesz opisy ♥♥♥
    Weny, Zozolku :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz ten komentarz ciesz się :3
    co do rozdziału.... daj więcej *.* I kurcze niech oni się ogarną i szczerze porozmawiają a nie....
    Więcej, słyszysz! ?

    OdpowiedzUsuń