Nicolas
Gdy docieramy na
miejsce zauważam, iż dom w którym mamy zamieszkać nie jest zbyt mały
powiedziałbym wręcz, że duży. Wysiadam, a śnieg trzeszczy pod moimi nogami
wyciągam z bagażnika walizki i torbę Sanne. Siostra spokojnie bierze ode mnie
bagaż i zwraca się w kierunku Collinsa.
-No to jesteśmy na
miejscu- mówi entuzjastycznie mężczyzna
Patrzę na niego
obojętnie lecz Sann delikatnie uśmiecha się. Nie wiem jak ona to robi? Jak
można poradzić sobie z czymś takim? Idziemy za facetem po paru schodkach
popycha czerwone drzwi z dziwną kołatką przypominającą wilka(?). Owiewa nas
fala ciepła, a ciało dziwnie drętwieje. Czuję, że coś jest nie tak. Rozglądam
się wokoło stoimy w holu po mojej prawej stronie znajduje się dębowa komoda, a
obok szafa z płaszczami. W drzwiach prowadzących najpewniej do kuchni stoi
oparta o framugę kobieta. Ma czarne włosy luźno opadające na ramiona i zielone
oczy.
-Hej-wita nas z
uśmiechem
Lustruję ją wzrokiem
na jej prawej ręce zauważam złotą obrączkę z rubinem. Najpewniej jest żoną
Collinsa.
-Dzień dobry-mówi
Sanne
Zdejmuję kurtkę i
bez słowa ją zawieszam. Czuję na sobie gniewny wzrok siostry jednak nie zwracam
na to uwagi, mam tych ludzi gdzieś.
Widzę jak uśmiech partnerki mężczyzny rzednie i atmosfera gęstnieje.
-To ja może
pokażę wam pokoje?-proponuje Collins
-Tak dziękujemy-mówi
starając się nadać swojemu głosowi przyjazne brzmienie Sann.
Przewracam oczami,
ale posłusznie podążam za mężczyzną. Wchodzimy na piętro po nieco stromych
drewnianych schodach gdzieniegdzie widzę nacięcia jakby ktoś przejechał po nich
nożem. Przejeżdżam palcem po wyżłobieniu w barierce, a moją rękę przeszywa
prąd. Syczę i cofam palce. Czuję się jakbym z jednej strony był w domu lecz z
drugiej czuję się niczym obcy gdziekolwiek bym nie był na tym lodowym
pustkowiu. Widzę przed sobą idealnie wyprostowane plecy Sann i ze zdziwieniem
dostrzegam napięte mięśnie oraz niepodobne do niej spięcie. Mijamy pierwsze piętro ale mimo tego pniemy
się dalej, po naszej lewej stronie jest cała oszklona ściana, widzę przez nią
skrawek lasu, ale żadnych więcej domostw, tylko nasze. Już podczas jazdy
zauważyłem, iż znajdujemy się na odludziu, chyba właśnie spełniają się moje
najgorsze koszmary. Docieramy na samą górę. Znajdują się tu trzy pokoje,
Collins podchodzi do jednych z drzwi po mojej prawej i je popycha. Widzę
kawałek śnieżnobiałej ściany, ale nic poza tym.
-Sanne to jest twój
pokój-mówi entuzjastycznie mężczyzna
Siostra kiwa powoli
głową i uśmiecha się w podziękowaniu. Zaciąga swój bagaż do środka i przymyka
drzwi. Kieruję pytające spojrzenie na faceta, a on zachęcająco patrzy na mnie i
otwiera ciemne drewniane drzwi. Wchodzę do średniej wielkości pokoju o granatowych
ścianach w kolorze nocnego nieba. Na ścianie naprzeciwko mnie widniały trzy
pionowe okna ciągnące się od sufitu aż do podłogi. Z ciemnego dębu wykonano
jednoosobowe łóżko z szarą pościelą. W pokoju było jeszcze biurko i czarna
komoda, a na ścianach wisiały niezapełnione regały. Zamknąłem oczy i zebrawszy
siły wydusiłem z siebie.
-Dziękuję
Zacisnąłem zęby, nie
wierzę, że to zrobiłem…
Sanne
Od razu rzucam się
na śnieżnobiałe łóżko i wtulam twarz w poduszkę. Torba wylądowała na jasnej
podłodze i ubrania się z niej wysypały jednak nie zwracam na to uwagi. Czuję
się tu okropnie, mam mdłości. Coś jest nie tak, i to poważnie. To nie jest mój
dom. Mam ochotę z stamtąd uciec, teraz już byle szybciej. Ale nie mogę. To
jedyna stała rzecz w moim,naszym życiu nawet co do siebie czy Nicka nie jestem
taka pewna. W końcu jesteśmy tylko dzieciakami bez oparcia w postaci rodziny
lekki powiew wiatru może nas zachwiać, a wtedy nasza gra się kończy. The end,
zostaniemy zapomniani bo tak jest łatwiej. Ot tak. Gdzieś w środku mnie rodzi
się niepokój, ale muszę go zwalczyć.
-To mój nowy dom.
Nie będę wiecznie uciekać. Nie mogę.
Rayan Black
Dudnienie
basów rozchodziło się po
samochodzie, a moje ręce w rytm muzyki uderzały w skórzaną kierownicę. Silnik warczy miarowo w oczekiwaniu aż pozwolę mu
ruszyć. Jednak mimo własnych zachcianek muszę powstrzymać bestie i czekać na to
aż z szkoły wyjdzie moje siostra. Moja maszyna wzbudza sensację znajdujemy się
przed zwykłą szkołą średnią, a dla wielu z tych dzieciaków jest to jedyna szansa by zobaczyć tę
maszynę. Jednak mimo wszystko nie odczuwam satysfakcji jestem tu bo muszę. Moja
siostra znowu ma kłopoty... Czemu nie może pogodzić się z rodziną? Tylko ciągle
są kłótnie i wrzaski w domu lecz
nikt jakoś przez to szczęśliwszy nie jest. Ale co poradzić? Wreszcie ruchome
drzwi szkoły się otwierają i wychodzi przez nie Mia wraz z przyjaciółmi. Kiedy mnie widzi zatrzymuje się w poł
kroku i wykrzywia twarz w grymasie niezadowolenia. Idący obok niej brunet
pokazuje na mój samochód i zaczyna gwałtownie gestykulować. Nigdy nie
widziałem z kim się zadaje zawsze była skryta i buntownicza. Widzę że odwraca
się na pięcie i zamierza uciec. Wyłączam silnik i szybko otwieram drzwi moją
postać przytłacza natłok dźwięków
i uczuć innych, który wcześniej
był tłumiony przez wnętrze samochodu. Chowam kluczyki do kieszeni spodni i
zatrzaskuje drzwi. Wyczuwam słabą woń Mii podążającą w głąb budynku, a za nią
biegną przyjaciele. Wiem, że jest szybka, ale nie tak żebym jej nie
prześcignął. Zaczynam biegnąć, a moje buty równomiernie uderzają o nawierzchnię. Po chwili zaczynam żałować tego, iż
ubrałem marynarkę. Podążam za śladem Mii oraz myślę jak ona może być naiwna
skoro myśli, że jej nie wytropię. Może inni by tego nie zrobili, ale ja? Nagle
zapach gwałtownie skręca w bok, a ja przez mój wyostrzony słuch słyszę rozmowę dobiegającą za ściany.
-Co ty robisz Mia?
Co cie napadło?!-pyta jakaś dziewczyna.
Ostrożnie dopuszczam do siebie ich uczucia,
wyczuwam, iż od mówczyni bije
zniecierpliwienie i swego rodzaju złość. Obok niej stoi widocznie rozbawiony
brunet widziany przeze mnie wcześniej. Na końcu docieram do mojej siostry
czuję, że jest zestresowana i spięta. Żałuje tego jak zareagowała, na to że
przyjechałem. Powoli otwieram nieco skrzypiące drzwi od sali matematycznej i
automatycznie porównuje je ze
swoją prywatną uczelnią.Ta szkoła jest niczym, ale dla Mii wiele znaczy co
oznacza to, iż ja również ją cenię. Wchodzę do środka i pomimo wcześniejszego
wysiłku oddycham miarowo. Znajomi Mii patrzą na mnie zaskoczeni lecz siostra mówi obojętnie
-Przysłali
cię żeby mnie dobić, co? Podnoszę brew do góry ale nie komentuje sprawy, opieram się o ścianę i podwijam rękawy
granatowej marynarki.
-Kim jesteś?-pyta bohatersko brunet choć z
daleka wyczuwam jego zdenerwowanie.
-To mój brat-mówi Mia
-Co?-pyta po raz
pierwszy odkąd się pojawiłem dziewczyna towarzysząca Młodej-Że niby on ma być
twoim bratem?Ten snob ubrany w markowy garniturek?
Wywracam oczami skoro w ich oczach jestem
zerem to są na serio idiotami.
-Chyba
zapomniałaś dodać, że jestem aroganckim snobem?-uśmiecham się czarująco, lecz
moje słowa ociekają pogarda. Blondynka spłonęła rumieńcem i odwróciła wzrok.
-Do rzeczy Rayan
czego chcesz? Rzucam jej powątpiewające spojrzenie czy ona chce rozmawiać przy
ludziach. Mia patrzy na mnie spod burzy jasno brązowych włosów poważnymi
ciemnymi oczyma.
-Oni
wiedzą-mówi akcentując całe słowo.
Świat się wali. To rozpęta wojnę nie... To
będzie pogrom. Mia może zostać wykluczona z klanu, a na wolności zginie. To nie
jest dziecinna igraszka jak kiedyś, to poważny błąd.
-Za
mną-mówię lodowatym
głosem-Wszyscy.
Muszę jakoś ratować
sytuację. Jakoś...
~~
Czytasz=komentujesz ::)